Spojrzałem na nią lekko zaskoczony, następnie wyciągnąłem z kieszeni telefon, aby sprawdzić godzinę. Dochodziła trzynasta, a więc byliśmy tu dopiero godzinę, no więc jakie późno? Przeszła mi przez głowę myśl, że może ją nudzę i chciałaby zakończyć już to spotkanie. Nim odpowiedziałem spojrzałem jeszcze na psy, mrużąc lekko oczy, gdyż raziło mnie słońce, za którym nie specjalnie przepadałem.
- Jeśli chcesz, możemy. - wzruszyłem ramionami.
Po chwili wstaliśmy, przywołaliśmy do siebie psy. Zapiąłem Stradiego na smycz, widząc że się rozbawił i próbuje zaczepiać Jokera, a jemu nie specjalnie się to podoba. Ruszyliśmy w drogę powrotną, szliśmy powoli.
- Uch, nienawidzę słońca. - mruknąłem zasłaniając oczy dłonią.
- Nie przesadzaj. - parsknęła śmiechem.
Pokręciłem zniesmaczony głową. Kiedy wychodziliśmy z parku, przechodziliśmy obok starszej pani, która szła ze swoim Cocker Spanielem, który okazał się być suczką i to w dodatku z cieczką. Psy rozochoczone zaczęły ją obwąchiwać, a ona jeszcze się im nadstawiała. Stari zaczął szczekać machając wesoło ogonem, kobieta się przestraszyła i puściła smycz, a wtedy suczka zaczęła skakać na Jokera i Stradivariusa, chcąc się z nimi pobawić, ci jednak myśleli prawdopodobnie o innym rodzaju zabaw. Joker warknął na nią ostrzegawczo i wstawił kły. Angelika złapała mocniej jego smycz i starała się go odciągnąć. Kiedy zaczął na nią chłapać, bo ta nie zrozumiała jego ostrzeżenia, wziąłem ją na ręce. Co prawda na początku Stradi skakał na mnie, jednak kiedy kazałem mu przestać posłuchał. Dopiero kiedy Joker się uspokoił, postawiłem suczkę i podałem smycz kobiecie.
- Lepiej niech pani na nią uważa, jeśli nie chce pani mieć szczeniąt. - posłałem jej delikatny uśmiech, żeby nie zrozumiała mnie źle.
- Dziękuję. - powiedziała i czym prędzej odeszła.
Owczarek patrzał jak odchodzi i zaczął piszczeć oraz skomleć.
- Chyba się zakochał. - parsknąłem krótkim śmiechem i poczochrałem go po głowie.
- Może nie do końca w niej. - również się zaśmiała. - Typowy facet.
- Ej, ej... nie wszyscy tacy są. - westchnąłem i lekko uśmiechnąłem.
Kiedy Stradi się uspokoił, ruszyliśmy dalej i doszliśmy do budynku bez następnych przygód.
Angelika?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz