-Nie, nie, nie… i jeszcze raz nie – powiedział mój instruktor, który znał mnie dłużej niż ja rodziców. Pełne trzynaście lat był przy mnie i uczył mnie dzień w dzień sztuki walki, walki mieczem, batem, strzelania z łuku… wszystkiego, nawet polowania. A dziś stoję przed nim i nie umiem zdać jego cholernego testu jakim jest stanie w niewygodnej pozycji z kamieniami w różnych miejscach. Moim zadaniem było nie zrzucić ich z siebie, jednak gdy każdy kamień spadł mój mistrz załamał się psychicznie.
- Kat… równowaga to wszystko. Jak chcesz walczyć skoro nie umiesz jej zachować? – zapytał, a ja spojrzałam na ziemie załamana swoim zachowaniem. Westchnęłam i spojrzałam na swojego opiekuna. Miał on 46 lat i od dziecka ćwiczył. Jest moim mentorem, mistrzem i innym cholerstwem. Wszystkim co mam…
- Poprawię się – szepnęłam cicho. Przy nim byłam spokojna… nie pyskowałam, miałam szacunek.
- Oby, bo inaczej będziesz musiała zaczynać od zera – powiedział i popił swoją zieloną herbatkę. Jje aromat docierał nawet tutaj kojarzył mi się z lasem… ślicznym, kochanym i cudownym lasem. Musze iść obowiązkowo pobiegać…
- Przepraszam – odpowiedziałam w końcu.
- Idź do akademii, wyśpij się – rzekł z westchnięciem i odszedł w stronę swojego ulubionego pomieszczenia jakim jest salon. Nie wspominałam iż jest druga w nocy? Uwielbiam ćwiczyć gdy jest księżyc, kocham pełnie. Zachowuje się niczym wilkołak…
- Dobrze – powiedziałam i ruszyłam do wyjścia. Wiatr we włosach, który poczułam gdy zaczęłam powoli iść w stronę stadniny był cudowny. Miałam zamiar dziś z niego skorzystać i wziąć Demona na mały spacer. Kochałam tego konia… Gdy doszłam do stadniny i weszłam do stajni od razu ruszyłam do boksu wielkiego shire. Podeszłam do niego i otworzyłam drzwi, koń od razu podszedł się przywitać. Z uśmiechem przytuliłam go do siebie i pocałowałam jego pysk. Ujrzałam w jego oczach iskrę. Wyprowadziłam go z boksu i powoli osidłałam, ciesząc się każdą chwilą spędzoną z tym koniem. Gdy już przygotowałam go do jazdy wzięłam schodzi – inaczej nie dało się wejść na tego wysokiego konia, wsiadłam na niego i ruszyłam stepem na zewnątrz. Uśmiechnęłam się lekko i postanowiłam iż jeśli jest ciepła noc… to czemu nie popływać w oddalonym o około kilometr jeziora. Zwykle nikt tam nie przychodzi… a co dopiero nocą. Przeszłam w kłus i dopasowałam się do jego chodu, który wprost uwielbiałam, licząc takty do dwóch. Uwielbiałam jazdę konną, od dziecka miałam styczność z końmi, i każde uwielbiałam, ale koń na którym siedzę… cudo. Uśmiechnęłam się i dałam łydki Demonowi przechodząc tym samym do galopu.
Kiedy już byłam na miejscu zeszłam z konia i rozejrzałam się wokół siebie ze szczęściem w oczach. Westchnęłam i zaczęłam się rozbierać, gdy już byłam nago weszłam do letniej wody. Wkroczyłam na głębszą powierzchnie i zaczęłam pływać. Po kilku minutach pływania Demon spłoszył się.
- Cśśś skarbie… spokojnie – powiedziałam z wody i zaczęłam płynąć w jego stronę by dostać się na suchy ląd. Jednak po chwili zza zarośli wyszedł jakiś chłopak. Zajebiś.cie ku.rwa… normalnie kocham życie. Jednak nie miałam co zrobić i najzwyczajniej w świecie płynęłam w stronę lądu.
http://img.pandawhale.com/post-34727-Megan-Fox-swimming-gif-tumblr-lHoy.gif
Wyszłam z wody, a chłopak wlepiał swoje spojrzenie w moje ciało i zagwizdał cicho. Wywróciłam oczami i zmieniłam się w demona zakrywając się swoimi czarnymi jak noc skrzydłami. Chłopak westchnął, a ja spojrzałam mu w oczy zła.
- Możesz nie płoszyć mi konia? – zapytałam wściekła, kiedy Demon podszedł do mnie i szturchnął mnie pyskiem po ramieniu. Pogładziłam konia po pysku i uśmiechnęłam się do niego lekko.
Jim?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz