czwartek, 27 kwietnia 2017

Od Katfrin CD Jim'a

Spojrzałam na niego poirytowana. Nie chciałam by jeździł na moim kochanym Demonie… dobra nie moim. Ale kochanym koniu, którego kocham i uwielbiam.
- Dobra, jednak nie odpowiadam za to ile razy spadniesz i co sobie złamiesz. Może uszkodzi Ci chu.ja? Oby tylko to – powiedziałam i wzruszyłam ramionami.
- Nie musisz mnie pocieszać, robię to z przymusu – odpowiedział, a ja prychnęłam zdenerwowana.
- Jazda konna to nie przymus – rzekłam i schyliłam się nad koniem, przejechałam dłonią po wewnętrznej stronie jego nogi, a ten podał mi kopyto. Wróciłam do dawnej czynności.
- Miałaś mi wybrać konia – powiedział, a ja nie patrząc na niego wywróciłam oczami.
- Weź Vanesse, jest spokojna i dobra dla początkujących jeźdźców – rzekłam.
- I co mam z nią zrobić? Wyczyścić? Chyba śnisz – powiedział, a ja wyczyściłam właśnie ostatnie kopyto konia.
- Nie ja to zrobię, ty weź Demona, uważaj gryzie – odpowiedziałam z uśmiechem, a chłopak spojrzał na konia z poirytowaniem i zdenerwowaniem? Nie umiałam wyczuć jego emocji co było dość dziwne, zawsze przychodziło mi to z łatwością.
- Więc Jim zacznijmy od tego, iż by ruszyć musisz dać koniowi łydki. Czyli przycisnąć łydki do konia – powiedziałam powoli, a chłopak wszystko sobie analizował w swojej pewnie zatrutej narkotykami głowie.
- Jadąc w stępie nic nie robisz jeśli chcesz kłusować w co wątpię musisz podnosić swoje zgrabne ale zjeba.ne dupsko nad siodłem w takcie, liczysz do dwóch, na jeden siedzisz na dwa wstajesz – powiedziałam, a ten spojrzał na mnie zdziwiony prowadząc obok siebie spłoszonego i kładącego po sobie uszy konia.
- Zgrabne? – zapytał lekko zdziwiony.
- Nie tylko ty oceniasz – powiedziałam i mrugnęłam do niego by go choć trochę zdenerwować. Chłopak uniósł dłonie w geście zdziwienia, a koń którego trzymał właśnie wyrwał się i uciekł.
- Kur.wa! Patrz co robisz! – krzyknęłam i pobiegłam za koniem, który gdy zobaczył mnie zatrzymał się i podszedł do mnie chowając swój pysk w moje ramiona.
- Cśśśś… mały, cicho, już, spokojnie – powiedziałam gładząc go i powoli uspokajałam go cicho do niego mówiąc. Jim podszedł do nas i położył dłoń na jego szyi klepiąc go. Koń od razu położył po sobie uszy przestraszony.
- Nie tak… powoli, daj – rzekłam i wzięłam jego dłoń, podłożyłam koniowi pod pysk dając mu powąchać. Chłopak dziwnie się na mnie patrzył jednak ja na to nie reagowałam.
- Musisz powoli, koń musi się do ciebie przyzwyczaić, zobaczyć, że ty się nie boisz, wtedy on też się nie będzie bał – szepnęłam i teraz położyłam jego dłoń na środku pyska konia, który teraz z zaciekawieniem patrzył na Jim’a. Uśmiechnęłam się lekko i odeszłam do nich, chłopak złapał konia za wodzę i odwrócił się do mnie.
- Gdzie jest Vanessa? – zapytał, a ja wskazałam gniadą klacz w boksie naprzeciwko.
- To wy się zaprzyjaźnijcie, a ja ją przygotuję – powiedziałam i podeszłam do pomieszczenia, w którym znajdowała się klacz. Obok boksu była Cisa, która zaczęła rżeć wesoło. Wyprowadziłam klacz z boksu i przywiązałam ją tak by się nie ruszała. Wyczyściłam szybko ale dokładnie i nałożyłam siodło na konia. Zdjęłam popręg i przypięłam go siłując się z dziurkami. Szybko zmieniłam kantar na uzdę i klacz była gotowa do przejażdżki.
- I pamiętaj. Nigdy więcej mi nie gróź, bo te groźby to prędzej ja wykonam niż ty się podetrzesz – powiedziałam z uśmiechem i wymieniłam się z nim koniem.
- Tam masz schodzi, wejdź na nie, a następnie na konia – powiedziałam, a chłopak ruszył w tamtą stronę.
- A i jeszcze coś. Nigdy więcej mnie nie dotykaj bo w nocy do ciebie przyjdę. I nie po to by się z tobą pieprzy.ć – rzekłam z uśmiechem idąc za nim.

Jim?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz