Usiadłem na łóżku i popatrzyłem na dziewczynę.
- w czerwieni jest ci ładniej. - powiedziałem.
-Hę? Przecież jestem ubrana na czarno.
Uśmiechnąłem się:
- Nie w moim świecie.
Miałem halucynacje po narkotykach, w mojej głowie dziewczyna była ubrana w czerwoną sukienkę.
- Czym zawinił ci ten nieszczęsny nauczyciel? - zmieniła temat.
- Za dużo gada.- skomentowałem krótko, kładąc się nieskrępowanie na jej łóżku.
- Nie rozgaszczaj się tu za bardzo. Zaraz wychodzisz.
- Kochanie, to ja decyduje gdzie i kiedy wychodzę. - powiedziałem nawet nie patrząc w jej stronę.
- To w taki sposób wyrażasz swoją wdzięczność?
- Ja cię o pomoc nie prosiłem. A to że widocznie masz ,, dobre serduszko" to już nie moja wina.
Sam byłem zaskoczony jak dużo ogarniam mimo tak dużej dawki jaką zażyłem. Miałem jedynie delikatne halucynacje.
- Tylko idiota rzuca się z pięściami na nauczyciela.
Popatrzyłem na nią i z powrotem usiadłem.
- Radzę ci uważać na słowa. - wstałem i podszedłem do niej blisko. Podniosłem jej podbródek żeby patrzyła mi w oczy. - Nie chcemy przecież, żeby taka ładna buzia została oszpecona fioletowym siniakiem pod okiem, chociaż nawet w fiolecie też by ci było do twarzy.
Była nieco ździwiona, pewnie dlatego że ogólnie przyjęło się że mężczyzna nie może uderzyć kobiety. Jednak ja nie mam z tym problemów. Odepchnęła mnie gwałtownie i krzyknęła:
- Wypie*dalaj z tąd bo nie ręczę za siebie.
Uśmiechnąłem się tylko. Widocznie z niej też niezłe ziółko.
- Oj nie gniewaj się na mnie. Ja tylko tak gadam. - przysunąłem się z powrotem, jednak ta podeszła do drzwi i otworzyła je szeroko pokazując abym w tej chwili zniknął jej z oczu.
Ostatni raz uśmiechnąłem się pod nosem i skierowałem się do drzwi. Ale zanim wyszedłem rzuciłem szybkie:
- Mów mi Jim kochanie.
Jednak ona nie odpowiedziała, tylko gdy wyszedłem trzasnęła drzwiami. W sumie nie potrzebowałem jej odpowiedzi, doskonale wiedziałem jak się nazywa. Zresztą już niebawem znowu mieliśmy się spotkać.
***
Następnego popołudnia po raz pierwszy pojawiłem się w stadninie. Wszedłem powoli do pomieszczenia gdzie czyściło się konie, zaciągając się dymem z papierosa.
Nagle zobaczyłem znajomą buzię. To była Katfrin. Dziewczyna czyściła kopyta dużego ogiera.
Podszedłem. Jednak dziewczyna była zbyt zajęta pielęgnowaniem konia aby mnie zauważyć. Dopiero gdy dmuchnąłem ogierowi dymem w chrapy, a ten zaczął się niepokoić, ona próbując go uspokoić, podniosła się i zobaczyła mnie.
Na co ja jak zwykle uśmiechnąłem się, zaciągnąłem się ostatni raz i powiedziałem: - No hej Katfrin.
- Co ty do ch*lery tutaj robisz.
- Tak się składa że, nauczyciel którego wczoraj uderzyłem, zalecił mi abym nauczył się panować nad sobą. I według niego nie ma lepszego sposobu niż obcowanie ze zwierzętami. Mam ciekawsze zajęcia niż siedzenie i czyszczenie tego bydła z gówna, jednak czasami trzeba się podporządkować. Szczególnie wtedy kiedy grożą ci wywaleniem ze szkoły.
- To idź do swojego konia, i daj mi spokój. - powiedziała wracając do czyszczenia.
- Tak się składa, że dyrektor powiedział że mogę wybrać sobie konia który mi najbardziej odpowiada. Ponieważ mam poczuć z nim ,, więź".
Popatrzyła na mnie:
- Ta twoja szkapa wydaje się całkiem fajna.- powiedziałem klepiąc konia dłonią po łopatce, jednak ten chyba niezbyt miał ochotę aby dotykał go kto inny niż Katfrin.
- Ty chyba usilnie prosisz się o kolejny łomot. - powiedziała zdenerwowana.
- A nie dziękuję. Tym razem musiałbym ci już oddać, a na to jakoś nie mam specjalnie ochoty. W każdym razie, nie muszę brać twojego konia, ale musisz mi pomóc wybrać innego, wyczyścić go i chodź trochę nauczyć mnie na nim jeździć.
- Chyba śnisz.
- Posłuchaj mała... Ja sam nie mam ochoty siedzieć w tym ,,gównie". Czym szybciej spełnię oczekiwania dyrektora tym szybciej mnie tu nie będzie.
Westchnęła głęboko, i popatrzyła na mnie.
Ja rzuciłem niedopałek na ziemię i przydeptałem.
- To jak będzie ? - zapytałem.
Katfrin?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz