niedziela, 30 kwietnia 2017

Od Angeliki CD Maxa


- Czemu nie i tak nie mam co robić. - uśmiechnęłam się i wstałam. - Idę jeszcze odstawić talerz i szklankę.
- Ja mogę to zrobić. - zaproponował
Nie zdążyłam odpowiedzieć na jego propozycję, a chłopak złapał za szklane rzeczy i poszedł do kuchni wszystko oddać.
- To ja za ten czas idę po Jokera. - krzyknęłam
- Okej. - powiedział nie odwracając się za siebie
Jak powiedziałam tak też zrobiłam. Ruszyłam w stronę swojego pokoju. Tym razem przy otwieraniu drzwi już uważałam. Włożyłam kluczyk i przekręciłam go tym samym otwierając jej. Uchyliłam je delikatnie i weszłam. Przede mną od razu snął Joker, jakby wiedział, że własnie wychodzimy. Złapałam za smycz, następnie przyczepiając ją do obroży wyszłam z pokoju, ponownie zamykając na klucz drzwi. Kiedy wyszłam przed uniwersytet Max czekał już na mnie ze swoim pupilem. Joker zobaczywszy psa podobnych rozmiarów do niego od razu zawarczał groźnie ostrzegając, aby się do niego nie zbliżać. Niestety on taki był. Nie przepadał za obcymi i innymi psami inny stosunek miał do suczek.
- Może lepiej będzie jak na razie nie będą się do siebie zbliżać. Nie chcę, aby się pogryźli. - zmarszczyłam brwi
- To będzie dobry pomysł. A ty Joker nadal mnie nie lubisz? - wystawił rękę w stronę psa, ale jego reakcja była taka sama jak w czasie ich pierwszego spotkania
- Polubi cię. Jemu trzeba dać trochę czasu. Powinien się do ciebie przekonać. - uśmiechnęłam się
Chłopak odwzajemnił gest i szliśmy w ciszy przez dobre dziesięć minut. Max był na prawdę miły i sympatyczny. Miałam nadzieje, że się zaprzyjaźnimy. Doszliśmy po chwili do ławki.
- Może usiądziemy? - przerwałam
- Okej.
Kierowaliśmy się w stronę miejsca, na którym mieliśmy spocząć. Kiedy już podeszliśmy, nagle z drzewa zeskoczyła wiewiórka i psy zaczęły ją gonić. Małe zwierze tak zaczęło biec, że psy zawinęły nam nogi i nie mogliśmy się ruszyć. Kiedy nie mogły już biec, bo smycz się skończyła, w końcu się uspokoiły, a wiewiórka znów uciekła na drzewo. Usiedliśmy tak, aby się nie przewrócić i zaczęliśmy zdejmować z naszych nóg zaplątane smycze.
- Przepraszam to wina Jokera. - zaczęłam się tłumaczyć
- Daj spokój. Brał też w tym udział Stradivarius. - spojrzał na psa, ale ten nie zwracał na niego uwagi
I tak wiedziałam swoje. To była moja wina. Puściliśmy psy ze smyczy, ale obawialiśmy się trochę, że zaraz mogą zacząć się gryźć, jednak kiedy to zrobiliśmy psy nie zwracały na siebie uwagi i chodziły w różne strony.
- Skąd jesteś? - zadałam pytanie
- Niemcy, a ty?- popatrzył na mnie
- Hiszpania. - posłałam mu uśmiech
- A więc hiszpanka? - zaśmiał się
- Można tak powiedzieć. - zmarszczyłam brwi
- A jakiej jesteś rasy? - tym razem on zadał pytanie
- Zgadnij. - na mojej twarzy pojawił się chytry uśmieszek
- Nie bawię się tak. Nie mam zielonego pojęcia. - zrobił złą minę
Postanowiłam mu to trochę ułatwić i z uśmiechem wystawiłam swoje białe kły.





- A więc wampirzyca. Tylko mnie nie gryź. - zażartował
- Nie mam takiego powody chyba, że sobie u mnie nagrabisz to możesz się bać. - schowałam kły. - A ty jakiej jesteś rasy?
- Zmiennokształtny. - uśmiechnął się.
- Robi się już dość późno i ciemno, może już wracamy? - zaproponowałam

Max?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz