piątek, 21 kwietnia 2017

Od Lany

Piątkowe popołudnie - idealna pora, aby w samotności poćwiczyć przemianę na zawołanie. Z doświadczenia wiedziałam, że o tej porze ogród na terenie akademii świeci pustkami, dlatego to właśnie tam udałam się, aby poćwiczyć. Chciałam oszczędzić sobie wstydu, dlatego wolałam, aby nikt nie widział moich żałosnych prób przemiany.
Mijała już okrągła godzina, odkąd zaczęłam ćwiczenia, a jak zwykle nie przynosiły one efektu. Po raz kolejny zamknęłam oczy, wyobrażając sobie swoją wilczą postać. Skupiłam się do granic możliwości, ale, oczywiście, nic się nie wydarzyło. Usiadłam z rezygnacją na skraju fontanny. Przyciągnęłam nogi do siebie, obejmując je rękami, i oparłam podbródek o swoje kolana.
Może powinnam dać sobie spokój? Te wszystkie nieudolne próby i tak nie miały żadnego sensu. Ani trochę nie przybliżyłam się do okiełznania swojej wilczej natury. Westchnęłam. 
Właśnie postanowiłam wrócić do akademii, kiedy usłyszałam czyjeś kaszlnięcie. Ten dźwięk tak mnie przestraszył, że gwałtownie odchyliłam się do tyłu i wylądowałam prosto w fontannie, wydając głuchy plusk. Szybko wynurzyłam głowę z lodowatej wody, krztusząc się i kaszląc. Mokre włosy zakrywały mi twarz, dlatego nie widziałam, kto właśnie postanowił przyjść do ogrodu. Słyszałam jednak śmiech. Szybko odgarnęłam włosy z twarzy. Dygocąc z zimna, rzuciłam wściekłe spojrzenie na osobę, która mi przeszkodziła.
-Dzięki za prysznic - warknęłam.
Ruszyłam, aby wyjść z fontanny, ale poślizgnęłam się i ponownie zanurzyłam głowę w wodzie. Po raz kolejny się podniosłam, jeszcze bardziej upokorzona.

<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz