poniedziałek, 8 maja 2017

od Jim'a c.d od Nathaniela

Po raz pierwszy w życiu znalazłem się w bibliotece. I to jeszcze nie z własnej woli. Można powiedzieć że zostałem tu przyciągnięty siłą przez dyrektora. Jakoś ostatnio zbytnio wtyka nos w nie swoje sprawy. Według niego jazda konna i czytanie książek nieco mnie wycisza i uspokoją. Miałem za zadanie wypożyczenie sobie jakiejś książki z jakimś mądrym przekazem. No niestety nie jestem w tym dobry. Poczekałem aż dyrektor odejdzie i chciałem się jakoś wymknąć ale ktoś na mnie wpadł.
- Um... Przepraszam. - powiedział od razu i obrócił się do mnie twarzą.
Jednak powszechnie wiadomo jak mnie łatwo sprowokować. Złapałem go za kołnierz i szarpnąłem:
- Patrz jak leziesz.
Popatrzył na mnie nieco ździwionym, spokojnym a zarazem krytycznym wzrokiem.
- Przecież przeprosiłem. - wymamrotał.
Przewróciłem oczami i puściłem. Ten spojrzał na mnie jeszcze raz i odwrócił się chcąc odejść. Jednak wtedy mi wpadł do głowy genialny pomysł. Podbiegłem za nim i złapałem go za koszule żeby się do mnie odwrócił. ten zrobił to bez słowa i popatrzył na mnie z zapytaniem czego chcę.
- Pomożesz mi. -powiedziałem.
- Źle interpretujesz zdanie. - powiedział. - Powinieneś powiedzieć: Pomożesz mi?
-Nie wkurzaj mnie.
- Ja nie wykonuje rozkazów, ale chętnie pomagam jeśli ktoś mnie o coś prosi. - powiedział poprawiając uścisk na książkach które trzymał.
Westchnąłem pod nosem.
- Dobrze. W takim razie. Mógłbyś mi pomóc?
- No i co tak trudno było? - zapytał prześmiewczo.
- Trudniej niż myślisz. - powiedziałem tłumiąc w sobie złość.
I tak nie miałem dziś dobrego humoru, a ten knypek próbuję za wszelka cenę wyprowadzić mnie z równowagi.
Poprawił okulary i zapytał:
- No to, w czym miałbym ci pomóc?
- W wypożyczeniu książki.
- Co w tym trudnego?
- Nie rób ze mnie idioty. Jestem tu pierwszy raz w życiu i nie wiem która książka ,, ma przekaz". Byłbym wdzięczny gdybyś mi coś polecił. - powiedziałem dalej tłumiąc w sobie złość.

Nathaniel?

Od Tomoe cd Nathaniela

Nie lubiłem takich ludzi, nigdy nie patrzyli pod nogi. Potem myśleli, że to "przepraszam" załatwi sprawę.
- Uważaj, jak chodzisz- poprawiłem włosy
Chłopak o ciemno-brązowych włosach w okularach. Był trochę niższy niż ja, ale to nie zwróciło mojej uwagi. Jego twarz, była tak nienagannie ładna, oraz ten tyłek, który aż prosił się o małe co nieco.
- Zapewniam, że więcej już na ciebie nie wpadnę- pokręcił głową, cofając się o krok.
- Jesteś tutaj nowy?- przymrużyłem lekko oczy, karcąc się w umyśle za to, co właśnie powiedziałem- Wybacz-spojrzałem na ścianę- Nie wyspałem się, nie w porządku z mojej strony, że tak na ciebie naskoczyłem. Jestem Tomoe.
- Nathan- stwierdził nowy znajomy, kiwając lekko głową i przyciskając do siebie mocniej trzymane książki- Tak, nowy. Sprowadziłem się po południu- rzucił z lekkim westchnieniem.
- Coś nie tak? - spojrzałem na nie, przekręcając lekko głowę.
- Wszystko jest w porządku- uniósł wzrok, aby spojrzeć na moją twarz, ale chwilę potem znowu zerwał kontakt wzrokowy.
- Mam coś na twarzy?- przejechałem po niej dłonią.
Wyglądał cholernie uroczo, taki niewinny, dziewiczy.. Muszę go mieć, muszę go zdobyć, zaliczyć. To jest mój najbliższy cel.
- Nie, jesteś czysty. Powiedziałbym, gdybyś coś miał. A teraz przepraszam, właśnie miałem wracać do pokoju- wyminął mnie, aby ruszyć przed siebie.
- Heej.. czekaj- dogoniłem go- Przestraszyłem Cię? Nie chciałem.. - zrównałem się z nim.
- Słucham?- spojrzał na mnie- Czemu miałbym się ciebie wystraszyć?
- Odwróciłeś tak nagle wzrok, po sekundzie- skinąłem, spoglądając na niego.
Zacząłem przyglądać się jemu ciału, chcąc zapamiętać jak najwięcej. Chol., ale on jest przystojny.
- Po prostu nie jestem typem osoby, która lubi patrzeć innym w oczy, ani obserwować ich- położył nacisk na przedostatnie słowo.
- Przepraszam, zawsze tak przy pierwszym spotkaniu szybko przelatuje po osobie. Lepiej wtedy ich zapamiętuję- Potarłem kark, chcąc okazić skruchę.
- Ah, rozumiem. W takim razie nie mam nic przeciwko temu. Po prostu nie za bardzo lubię, kiedy wszyscy się na mnie patrzą. Wtedy czuję się brudny- ostatnie zdanie wypowiedział niemal bezgłośnie.
Bingo. Brudny to ty niedługo będziesz kochanie, jak cię tylko dopadnę w swoje ręce.
- Nieśmiałość, Huh?
- Może trochę- wzruszył lekko ramionami- Na pewno jestem bardziej nieśmiały, niż bym chciał.
- Oh..Spokojnie, oswoisz się tutaj szybko - posłałem mu swój uśmiech numer dwa. Nie ma co, będe walić z grubej rury
- Mam nadzieję, że jakoś się przystosuję. Dziękuję, za słowa otuchy- poprawił okulary.
- Dasz, radę - skinąłem, spoglądając mu w oczy.

Od Nathaniela 


Nowe miejsca od lat napełniały mnie swojego rodzaju niepokojem. Idąc pierwszy raz zupełnie nowym dla mnie korytarzem, mijając dziesiątki obcych twarzy, trochę wystraszony, ciągnąłem za sobą niewielką torbę. Od dyrektora tego całego przybytku otrzymałem klucz do własnego pokoju. Mam nadzieję, że nie będzie zbyt duży, bo nie lubię pustych przestrzeni. Pierwsze wrażenie po otworzeniu drzwi było bardzo pozytywne. Pokój był nie wielki, ale schludny i dodatkowo wyposażony w pełni. Odłożyłem torbę niedaleko szafy. Rozpakuje się później. Teraz zafunduje sobie chwilę odpoczynku. Ułożyłem się wygodnie na miękkim łóżku, przymykając oczy. Jakby tu spędzić pierwszy dzień? Może po prostu prześpię cały. Chociaż... To by było marnotrawienie czasu. Powinienem chyba trochę pozwiedzać. Mimo, że akademia wydawała się bardzo duża, mam nadzieję, że się nie zgubię. Ale najpierw krótka drzemka. Uśmiechnąłem się sam do siebie, zawijając się w kołdrę. 
Kiedy ponownie otworzyłem oczy, słońce chyliło się ku zachodowi. Musiałem chyba być zmęczony po podróży mocniej, niż się spodziewałem. Nie zdjąłem nawet butów. Całe szczęście, że pościel się nie ubrudziła. Odwinąłem się z mojego "kołdrowego naleśnika", aby znowu stanąć na równe nogi. Spojrzałem jeszcze na swoją torbę , jednak po krótkim zastanowieniu, jednak wyszedłem na korytarz. 
Po około godzinie zwiedzania, poznałem chyba większość miejsc, które mogłyby mnie zainteresować. Zwiedziłem nawet cześć terenów zewnętrznych. Chyba większość czasu będę spędzał na podwórku. Cisza, spokój, mniejsze skupienie spojrzeń ludzi, od których roiły się korytarze. Moją oazą okazała się też akademicka biblioteka. Nie było tam zbyt wielu odwiedzających, za to multum książek, które aż krzyczały: weź mnie! Od czego zacząć? Może ta, lub ta, albo ta? Chwyciłem kilka książek i chcąc wrócić do pokoju, zacząłem się cofać. Głupio zrobiłem, że wcześniej się nie odwróciłem, bo zaraz łupnąłem w coś plecami. A raczej w kogoś. 
- Um... Przepraszam- szepnąłem, spoglądając przez ramię i chwytając mocniej książki, których za nic nie chciałem wypuścić.
Przez cały dzień udawało mi się unikać rozmów, nie licząc tej z dyrektorem, do teraz.
<Ktoś?>

czwartek, 4 maja 2017

Od Thýella'i CD Alexy'a

Spokojnym krokiem wróciliśmy do pokoi, gdzie Alexy mnie odprowadził. Podziękowałam mu i weszłam do pokoju. Cicho westchnęłam iż wszystko dobrze się skończyło... No można tak powiedzieć... Miałam zamiar się walnąć, gdy z mych ramion spadła bluza Alexy'a... No tak... Było mi zimno w drodze, więc Alexy okrył mnie swoją bluzą... Jaka ja zapominalska! Zapomniałam mu ją oddać! Jutro to zrobię o ile będę pamiętać o tym! Czasem potrafię zapomnieć o niektórych rzeczach na amen. Już raz miałam taką sytuację.... Okropności! Wolałabym by się nigdy nie powtórzyła .... Ale czy mi się to uda? Nie wiem... Jakoś nie miałam ochoty teraz łazić i szukać jego pokoju... Na jedną rzecz miałam ochotę położyć się spać i .... to zrobiłam. Walnęłam się na łóżku w rzeczach i tak spałam do samiuteńkiego rana. Spałabym dalej, gdyby nie poczciwy Posejdon, który wskoczył na mnie i zaczął mnie budzić... Według niego za długo spałam i powinnam wstać... Cały mój koteczek... Zaśmiałam się na jego widok... No tak .. .. Wczoraj zasnęłam w rzeczach i nieswojo się czułam z tym faktem... Spojrzałam na krzesło i zauważyłam bluzę Alexy'a...
~Muszę mu ją oddać~ pomyślałam kierując się do łazienki by wziąć kąpiel i to długą! Nie śpieszyło mi się specjalnie dzisiaj na zajęcia, jakoś... Może dlatego, że nie znałam nikogo prócz Alex'a, a może dziwnie się czułam.... Trudno jednoznacznie stwierdzić mi ten fakt... Czasem tak miałam, że w nowych miejscach dziwnie się czułam i niezręcznie się zachowywałam, przez co trudno było innym się do mnie przekonać.... Miałam nadzieję, że tu mnie to nie spotka... Na razie nie miałam ochoty o tym rozmyślać, po prostu wskoczyłam do wanny.. Gorąca woda ukoiła mnie z rozterek, ale jednocześnie tak przyjemnie się czułam, że straciłam rachubę czasu. Dopiero miauczenie i mocne dobijanie się do drzwi mnie zbudziło, bo lekko mi się przysnęło. Narzuciłam na siebie ręcznik i wyszłam z łazienki... Kątem oka dostrzegłam, że była godzina 12 ! Aż cztery godziny spałam w wannie!? To do mnie nie podone! Po chwili usłyszałam jak ktoś wparowuje do mojego pokoju, a tą osobą był Alexy, który był w samym ręczniku... Pewnie też brał prysznic
- Zauważyłem, że woda wycieka z twego pokoju, co mnie zaniepokoiło - rzekł
Odwróciłam się w jego stronę zaskoczona, przez co ręcznik spadł z mojego ciała... Stałam tak dobre kilka minut, po czym szybko wzięłam ręcznik i się okryłam oraz spojrzałam na czerwonego na twarzy chłopaka..
- Em ... C-Coś s-się s-stało? - spytałam jąkając się, nie patrząc na niego tylko na swe bose stopy....
Czekałam na jego odpowiedź, byłam zażenowana tym, ale starałam się jakoś wyjść z tej sytuacji...
-J-Ja ... - zaczął drapiąc za karkiem i patrząc na bok.
Chciał chyba się cofnąć, lecz się poślizgnął na mokrej podłodze i wpadł na mnie, przez co znowu straciłam ręcznik jak i on! Oboje byliśmy w strojach Adama i Ewy! Czy ja mam dzisiaj jakiegoś pecha!!!!!???? Noż!!!! Oby dwoje byliśmy czerwoni jak buraki...
- Z-Zejdziesz ze mnie ? - spytałam zakłopotona
Chłopak się podniósł i spojrzał na mnie i .... uśmiechał się!
- Z czego się śmiejesz?! - krzyknęłam zaskoczona
- Z sytuacji... Wyglądamy jak dwa dojrzałe pomidorki do zjedzenia - rzekł
Wybuchnęliśmy śmiechem z jego słów, jednak nadal czułam się niezręcznie.
- Jednak możesz wyjść? I-I nie gabić się na mnie? - spytałam zasłaniając się ręcznikiem.
Chłopak zorientował się i zaczerwienił się po czym szybko założył swój ręcznik i wyszedł... Ja się ubrałam i doprowadziłam do jako takiego stanu, lecz nadal byłam czerwona i zażenowana po tym widoku... Spojrzałam się w lustro i rzekłam
- Weź się w garść kobieto!
Wzięłam głęboki wdech i starałam się opanować drżenie ciała, by nic nie było widać po mnie. Po wyjściu z pokoju wpadłam na Alexy'a... Spojrzeliśmy na siebie i nie wiedzieliśmy co powiedzieć..
- Może...em... się przejdziemy? - zaproponował
- Um...Pewnie - zgodziłam się
<Alexy??>

Od Max'a cd Angeliki

Spojrzałem na nią lekko zaskoczony, następnie wyciągnąłem z kieszeni telefon, aby sprawdzić godzinę. Dochodziła trzynasta, a więc byliśmy tu dopiero godzinę, no więc jakie późno? Przeszła mi przez głowę myśl, że może ją nudzę i chciałaby zakończyć już to spotkanie. Nim odpowiedziałem spojrzałem jeszcze na psy, mrużąc lekko oczy, gdyż raziło mnie słońce, za którym nie specjalnie przepadałem.
- Jeśli chcesz, możemy. - wzruszyłem ramionami.
Po chwili wstaliśmy, przywołaliśmy do siebie psy. Zapiąłem Stradiego na smycz, widząc że się rozbawił i próbuje zaczepiać Jokera, a jemu nie specjalnie się to podoba. Ruszyliśmy w drogę powrotną, szliśmy powoli.
- Uch, nienawidzę słońca. - mruknąłem zasłaniając oczy dłonią.
- Nie przesadzaj. - parsknęła śmiechem.
Pokręciłem zniesmaczony głową. Kiedy wychodziliśmy z parku, przechodziliśmy obok starszej pani, która szła ze swoim Cocker Spanielem, który okazał się być suczką i to w dodatku z cieczką. Psy rozochoczone zaczęły ją obwąchiwać, a ona jeszcze się im nadstawiała. Stari zaczął szczekać machając wesoło ogonem, kobieta się przestraszyła i puściła smycz, a wtedy suczka zaczęła skakać na Jokera i Stradivariusa, chcąc się z nimi pobawić, ci jednak myśleli prawdopodobnie o innym rodzaju zabaw. Joker warknął na nią ostrzegawczo i wstawił kły. Angelika złapała mocniej jego smycz i starała się go odciągnąć. Kiedy zaczął na nią chłapać, bo ta nie zrozumiała jego ostrzeżenia, wziąłem ją na ręce. Co prawda na początku Stradi skakał na mnie, jednak kiedy kazałem mu przestać posłuchał. Dopiero kiedy Joker się uspokoił, postawiłem suczkę i podałem smycz kobiecie.
- Lepiej niech pani na nią uważa, jeśli nie chce pani mieć szczeniąt. - posłałem jej delikatny uśmiech, żeby nie zrozumiała mnie źle.
- Dziękuję. - powiedziała i czym prędzej odeszła.
Owczarek patrzał jak odchodzi i zaczął piszczeć oraz skomleć.
- Chyba się zakochał. - parsknąłem krótkim śmiechem i poczochrałem go po głowie.
- Może nie do końca w niej. - również się zaśmiała. - Typowy facet.
- Ej, ej... nie wszyscy tacy są. - westchnąłem i lekko uśmiechnąłem.
Kiedy Stradi się uspokoił, ruszyliśmy dalej i doszliśmy do budynku bez następnych przygód.

Angelika?