sobota, 22 kwietnia 2017

Od Castiel'a CD Lany

Po wyciskającym siódme poty treningu, postanowiłem nie zwlekać i jak najszybciej się przebrać, po czym ruszyć do pokoju. Marzyłem tylko teraz o tym, aby wziąć zimny prysznic. Byłem w niemałym szoku, gdy to wchodząc do szatni moim oczom ukazała się Araksia
-Co ty tu robisz? Myślałem, że na sam widok dresu dostajesz wysypki. - uśmiechnąłem się od ucha do ucha krzywo, ledwo sapiąc.
Araksia usiadła na zielonej ławce, wyglądając egzotycznie w czerwonej bonżurce i długiej aksamitnej spódnicy. Oczy podkreśliła czarną konturówką i czerwonym cieniem, a do tego można było zauważyć jej rażąco niebieskie soczewki. Wyglądała jak tancerka teatru kabuki. Włosy miała poprzetykane fioletowymi warkoczykami. Zaciągnęła się głęboko indonezyjskim papierosem krętek i wydmuchnęła dym w kierunku jednego z chłopaka z treningu..
-Tylko swojego własnego dresu.
Przewróciłem oczami, ale uśmiechałem się. Musiałem, przyznać, że to świetna odpowiedź. Przyjaźniłem się z Araksia od tak dawna, że przyzwyczaiłem się do jej nadzwyczajnie uszczypliwych żartów. Pochyliłem się, aby zdjąć przepocone buty, i spojrzałem na swoje odbicie w niewielkim lustrze zawieszonym na drzwiach szafki. Przygładziłem lekko spocone włosy. W kącikach ust miałem pozostałości krwi po morderczym treningu, startej już z reszty warg.
''Mogło być gorzej.'' - pomyślałem.
-Castiel, tak w ogóle to zapomniałam ci powiedzieć, ale przed budynkiem jest tablica informacyjna... i tam jest twe imię. - zaciągnęła się szybko. - Przechodząc dzisiaj tamtędy zerknij na nią. Kwalifikacje do jakiś zawodów w łucznictwie...
-Nie wiem, może kiedyś - odparłem szybko. - Po treningu ruszam do pokoju i pod prysznic, nie chcę, aby inni mnie takim oglądali - zaśmiałem się głośno.
-Rozumiem - powiedziała Araksia, owijając wokół palca jeden ze swoich fioletowych warkoczyków. Zmarszczyłem brwi. Już dawno zauważyłem, że Araksia mówi jakimś dziwnym tonem, może coś ją martwi?
-Co jest? - zapytałem. - Co z tobą?
-Nic - odparła. - Jestem jakaś rozkojarzona. - Zaczęła się wachlować ręką. - Tyle półnagich dziewcząt w jednym miejscu!
Skinąłem głową, niemal w to wierząc.
-Zajrzałeś do archiwum czatów, jak ci mówiłam? Znalazłeś tę wiadomość, w której podaję ci link do mojego kochanka internetowego?
Udałem, że wymiotuję.
-Co? - zdziwiła się Araksia. - Myślałam, że popierasz internetowe związki. Czy to nie ty powiedziałeś, że to miłość umysłów? Całkowicie duchowa, bez ograniczeń związanych z ciałem?
-Mam nadzieję, że tego nie powiedziałem, a jak już mówiłem to zapewne byś mi dała spokój. - przytknąłem grzbiet dłoni do czoła i osunąłem się do tyłu, jakbym mdlał.
Potem wyprostowałem się nagle.
-Hej, masz pełno igliwia we włosach! Chodź tu idioto jeden.
Usiadłem okrakiem na ławce przed Araksia, która zaczęła wyplątywać igliwie z mojej głowy.
-Au! Tylko pogarszasz sprawę!
-Myślałam, że wy, sportsmeni, powinnyście być bardziej wytrzymali. - przeczesała mi włosy.
Już miałem jej coś na to odpowiedzieć, gdy podszedł do nas Nani. Był on kapitanem dryżuny.
-Tu nie wolno palić - powiedział Nani, gapiąc się srogo na Araksie.
-Nie ma sprawy. I tak musiałam już iść. - zgasiła papierosa na ławce, wypalając w drewnie dziurę. -Zobaczymy się później, Cas, kochanie. - uśmiechnęła się słodko i cmoknęła mnie w policzek.
-Po jakie licho się z nią zadajesz? Nie widzisz jaka jest kopnięta? - spytał łagodnie, gdy tylko Araksia zniknęła za zatrzaskującymi się drzwiami.
-Tylko ty tak uważasz - odpowiedziałem dosyć głośno i stanowczo, aby wzbudzić zainteresowanie pozostałych członków komanda, jeszcze się przebierających.
- A ciebie po jakie licho musi to interesować? To jest wyłącznie moja sprawa z kim się zadaje - rzuciłem jej groźne spojrzenie. Mężczyzna zauważywszy, że całe zainteresowanie skupiło się na nas - licząc zapewne na jakąś bójkę, szybko się wycofał i po prostu nie odpowiadając nic odwrócił się napięcie.
***
Gdy tylko wyszedłem ze śmierdzącej zgnilizną i skarpetkami szatni, postanowiłem, że im szybciej znajdę się w moim pokoju tym lepiej. Wolałem tam się umyć niż kisić w tym smrodzie. Skierowałem wzrok ku górze. Wysoko na niebie widniał blady księżyc, choć słońce dopiero chyliło się ku zachodowi. Jak cudownie jest móc oddychać, pomyślałem. Uwielbiam spokojną surowość i elektryzującą woń wilgotnego deszczowego powietrza jakie tu panuje. Podłoże, które krętą ścieżką prowadziło do domu, było trawnikiem usianym kamyczkami. Ściągnąłem mocniej szelki plecaka na ramionach, zmrużyłem oczy i rozejrzałem się dookoła. -Wydaje mi się, że tablica informacyjna jest wewnątrz budynku, chociaż... - szepnąłem do siebie. Właśnie znowu ruszyłem przed siebie, a z każdym moim krokiem rozlegał się chrzęst żwiru. Odskoczyłem na bok, mając wrażenie, że tuż za mną ktoś szedł i mnie śledził, ale nikogo nie było...? To pewnie ze zmęczenia mam już jakieś... A nieważne... Ignorując to, doszedłem w końcu do samego budynku, o którym mówiła Araksia . Otwierając wielkie drzwi, ogarnęło mnie ciepło i kuszący kawowy zapach i oczywiście tablica informacyjna! Szybkimi krokiem podbiegłem do niej, szukając wzrokiem jakiegoś czegoś, co by mi mówiło o tych zawodach. Znalazłem je! Odbywały się w akurat w naszej akademii... Wyśmienicie!
*Dwie godziny później *
Po dotarciu na miejsce dość długo czekałem na na przyjaciela, lecz po chwili się zjawił. Pokazał mi najbardziej znane miejsca oraz swój dom, w którym na zawodów będzie rezydować. Przywitałem się jednocześnie z Sun. Po rozstaniu z przyjacielem ruszyłem sprawdzić, gdzie będą się odbywać zawody w strzelaniu, w jakim miejscu i o jakiej porze. Szedłem się zapisać do wskazanego budynku, lecz się trochę pogubiłem. Zatrzymałem się na korytarzu tego budynku. Tuż obok mnie stał jakiś chłopak, który z zaciekawieniem czytał pewną informację. Nagle zabrzęczał telefon, co było powodem mojego szybkiego i gwałtownego ruchu, który spowodował, że odsunąłem się do tyłu uderzając w chłopaka.
-O, kurczaki, przepraszam! - zawołałem udając zaskoczenie, zauważywszy, że chłopak trzymał w ręku coś szklanego, co niestety ucierpiało przez moją celową niezdarność.
Szkło rozprysło się pod naszymi nogami, a ja nie wiedziałem jak mam zareagować. Co to w ogóle było? Naczynie? Figurka? Czy co?
-O, kurczę, na serio mi przykro! - zawołałem i udawałem skruchę
-Nie musisz przepraszać - spojrzał na mnie błyszczącymi szarymi oczyma, które przeszyły mnie na wylot.
- O całe szczęście był to tylko kubek...
-Ale nie jakoś wartościowy dla twojej osoby?
-Nie, nie ma czym się przejmować, ale trzeba będzie to sprzątnąć - wypowiedział te słowa z niesamowitym spokojem.
-Nazywam się Castiel. Dopiero, co dotarłem do tego budynku- wyciągnąłem do niego rękę.
-Sebastian Ileam- wypowiedział swoje imię i nazwisko z dumą i podał swoją zimną dłoń, ściskając lekko mojej.
-Fajnie cie poznać, Sebastian. Wiesz może, gdzie można zapisać się na zawody w łucznictwie? - spytałem spokojnie
- Idź na górę tymi schodami i drugie drzwi zaraz po prawej - odparł
- Dobra, dzięki - rzuciłem i ruszyłem w swoją stronę. Trafiłem bezproblemowo, lecz z zapisem było kiepsko, gdyż okropna kolejka była, ponieważ coś jeszcze było organizowane. Po zapisaniu się do zawód postanowiłem od razu wszystko wypadać.. Poszedłem do ogrodu, by po złapać wenę, na moją książkę, którą piszę, gdzie po kilku minutach zakaszlałem, a po chwili usłyszałem plusk wody za mną. Wstałem i szukałem osoby lub czegoś... Po chwili zauważyłem jak jakaś dziewczyna wynurza swoją głowę z fontanny. Widok był zabawny, więc nie umiałem się powstrzymać od śmiechu, wiedziałem, że to nieuprzejme z mojej strony
-Dzięki za prysznic - warknęła do mnie.
Ruszyła, aby wyjść z fontanny, ale poślizgnęła się i ponownie zanurzyłam głowę w wodzie. Tym razem to ja pomogłem jej się wydostać z objęć fontanny...
- Wybacz mi, za tamto. Jestem Castiel Jasper Amerendus Nataniel Rogers, ale mów mi Castiel lub Cas... - przedstawiłem się
- Miło mi. Lana Duncan. - odparła i zatrzęsła się z zimna.
Ściągnąłem z siebie kurtkę i założyłem ją na dziewczynę, by nie było jej zimno. Zaprowadziłem ją do swego pokoju... 
- Kawa czy herbata? Albo kakao? - spytałem
- Poproszę herbaty... - odparła
- Co robiłaś w ogrodzie o tak dość później porze? - spytałem podając jej gorący napój...
<Lana??? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz